niedziela, 28 lutego 2016

"Xięgi Nefasa - Trygław. Władca losu." - Małgorzata Saramonowicz

1 komentarz:

Bracia Bolesław i Zbigniew konkurują ze sobą; ten, komu pierwszemu urodzi się pierworodny, ten zdobywa tron i koronę. Starszemu Zbigniewowi towarzyszy jednak pech - jego małżonka nie jest w stanie zajść w ciążę. Duża wiara i gorliwe modlitwy do Boga nie pomagają.
Kiedy Ourus, uczony i medyk Bolesława, wykonuje swoje czary okazuje się, że Krzywoustemu nie urodzi się syn...
Nefas, Bolesławowy kronikarz i szpieg, proponuje mu udanie się o pomoc do boga Trygława. Boga tak potężnego, iż budzi strach w każdym. I tak samo przez każdego jest tępiony i omijany szerokim łukiem. Krzywousty protestuje. Jednak kronikarz nie dotrzymuje słowa swojemu księciu i bierze sprawy w swoje ręce, wedle swego przekonania. 
Istnieje bowiem obrzęd, który zmienia przeznaczenie... Tym przeznaczeniem ma być złożona przez Nefasa prośba odnośnie nienarodzonego dziecka. Kapłani Trygława wypełniają jego wolę, ale pod okrutnym warunkiem: los trzech istot zostanie zmieniony; połączą się, by razem się urodzić i razem skonać.
Gdy nadchodzi pora porodu, narodzone dziecię okazuje się nie tym, którego Nefas oraz całe królestwo spodziewało się od samego początku. Od tej pory Bolesławowi grozi zepchnięcie z szansy na zostanie królem, wszyscy wokół popadają w wir kłamstw i tajemnic, a Nefas pogrąża się w licznych pułapkach i intrygach spowodowanych własną nieostrożnością...

"Xięgi Nefasa" - Trygław. Władca losu. - Małgorzata Saramonowicz
Z tą książką nie da się nudzić. Definitywnie. Zawarto w niej wiele wątków - tych głównych, jak i nieco pomniejszych, pobocznych, które wszystkie razem mają jakiś wspólny czynnik, zgrywają się perfekcyjnie ze sobą i nie gryzą się nawzajem. Dzięki tej intrydze łatwo poznaje się postacie, ich myśli czy impulsy, które popchnęły do konkretnych działań. A takich sytuacji jest tutaj całkiem sporo.

"Xięgi Nefasa" - Trygław. Władca losu. - Małgorzata Saramonowicz
Podobała mi się bardzo forma napisania. Jest to jakby pamiętnik Nefasy lub jakieś sprawozdanie ze wszystkich jego nabytych doświadczeń. Nietypowe, aczkolwiek bardzo przyjazne i przyjemne w odbiorze, ponieważ "gramy na scenie" tylko jako on, a nie jeszcze kilka odmiennych charakterów. Myślę, że powinno to być stosowane częściej w książkach, gdyż jesteśmy jednym ciałem i jedną duszą z postacią, nie musimy przyzwyczajać się i poznawać doszczętnie postaci obok, a same odczucia i przeżycia są bardziej odczuwalne dla czytelnika i jego podświadomości. 

Książka "Xięgi Nefasa - Trygław. Władca losu." - Małgorzaty Saramonowicz ma w sobie dobrze i umiejętnie wykorzystany potencjał średniowiecza. Elementy fantastyczne ładnie się wkomponowały w klimat i zarys fabularny. Tak samo mroczne, pogańskie rytuały, intrygi, sekrety, spiski, charakterystyczna dla tamtych czasów mowa i pismo - cudo!  Pomysł jest ciekawy. I został zrealizowany wręcz idealnie. Nawet jako wielki wróg długich opisów nie jestem w stanie się przyczepić, bo mimo wszystko tutaj jest to świetne dopełnienie całokształtu i większa zabawa wyobraźnią czytelnika.

niedziela, 21 lutego 2016

"Złe dziewczyny nie umierają" - Katie Alender

4 komentarze:

Alexis jest zwykłą nastolatką, całkiem buntowniczą i bezczelną względem szkoły i ludzi, których nienawidzi. Hobby i pragnienia ma takie same jak wszyscy - spełniać się, kochać i być kochanym. Jej dwa lata młodsza siostra - Kasey jest ześwirowana na punkcie kolekcjonowania lalek wszelkiego rodzaju.
Wszystko zaczyna się od tajemniczego blasku. Blasku podążającym za dwiema siostrami...
Mała Kasey zmienia się od czasu, kiedy Alexis opowiada jej historyjkę, która dziwnym przypadkiem wypływa mimowolnie z jej ust, jakby już ją znała lub słyszała.
Od tego momentu młodsza siostra już nie jest taka sama - zaczyna zachowywać się irracjonalnie; nie pamięta niektórych momentów, używa sabotażu korzysta ze słów, które nie są przypisane 12-latce typu: "winno się nie bić", "rodzicielka".
Co się dzieje z małą Kasey? kim jest "przyjaciółka"? Te pytania właśnie zadaje sobie Alexis, a na pomoc jej przychodzi najbardziej nieoczekiwana osoba...

"Złe dziewczyny nie umierają" - Katie Alender
Główna bohaterka, Alexis, od razu zdobywa sympatię czytelnika. Jest ona bardzo szczera i sarkastyczna, co wywołuje uśmiech na twarzy, a niektóre wypowiedzi są skierowane wprost do osoby czytającej. Spotykam się z takim czymś po raz pierwszy. Zabieg ten bardzo mi się spodobał, ponieważ nie jesteśmy tylko duchem obserwującym wydarzenia, ale kimś ważnym dla fabuły, można nawet powiedzieć, że przyjacielem.

 Dzięki zżyciu się z bohaterami, jesteśmy w stanie odczuwać to samo, co oni - wściekłość, troskę, podejrzenia. A propos podejrzeń - książka została tak skonstruowana, że można poczuć się jak detektyw. Każde działanie Kasey ma ukryty sens, jakąś tajemnicę. Czytelnik może sobie dopowiadać, czy z młodszą siostrą jest coś poważnie nie tak czy tak tylko zdało się Alexis.
Poprzez powolne rozkręcanie "nawiedzenia", jesteśmy w stanie bardziej wczuć się w historię i brać udział w tym nie jako czytelnik, ale sama Alexis. Było to ciekawe, ponieważ czułam lęk przed Kasey - czy może zaraz wejdzie do "mojego" pokoju i mi coś zrobi czy też nie. 

Katie Alender napisała bardzo fajną, młodzieżową książkę. Czyta się lekko, a cała fabuła chłonięta jest jednym tchem. Zawodzące może być zakończenie, ponieważ jest dość prymitywne i przewidywalne, jednak dzięki całej reszcie jest to wybaczalne. Wielka szkoda, że rozstanie z siostrami Alexis i Kasey następuje tak szybko, ale mam nadzieję, że drugi tom będzie równie cudny i trzymający w napięciu.

czwartek, 18 lutego 2016

"Zombie.pl" - Robert Cichowlas/Łukasz Radecki

9 komentarzy:

Gdańsk. Karol Szymkowiak, właściciel restauracji, właśnie zrobił interes życia razem z menagerem i przyjacielem Jankiem Handke. Obaj, aby uczcić sukces, wybierają się na całonocną imprezę. Następnego dnia bohater budzi się z ogromnym kacem. Jednak świat już nie jest taki sam, jakim go widział dnia poprzedniego... Przyjaciela nie ma w pokoju, linie telefoniczne zostały zerwane, na zewnątrz cała plaża obsiana jest trupami, a w tle tylko ta zwiastująca nieszczęście cisza.
Na początku jest dezorientacja. Potem - panika. Następnie strach spowodowany myślą, co może się dziać z żoną Zuzanną i synkiem Filipem będących obecnie w Poznaniu. Szymkowiak jest zmotywowany i zdeterminowany, by dotrzeć do ukochanej i jego jedynego, jeszcze młodego dziecka. 
Błąkając się po Gdańsku i jak najskuteczniej omijając konfrontacji z krwiożerczymi bestiami, bohater poznaje grupę ukrywającą się w kościele. Ale czy ta grupa okaże się odpowiednią i godną zaufania? Karol Szymkowiak wyrusza w trasę po swoją ukochaną rodzinę. Jednak nikt nie powiedział, że droga do Poznania będzie prosta, bowiem nowy świat - świat rządzony teraz przez żywe trupy będzie wymagał nie tylko bezmyślnego zabijania, ale i odparcia empatii, by dowodzenie mógł przejąć zdrowy rozsądek...

"Zombie.pl" - Robert Cichowlas/Łukasz Radecki W książce od samego początku nie ma świadomości, w jaki sposób powstała i rozprzestrzeniła się zaraza. Zawarte są spekulacje, jednak żadna nie została potwierdzona. Zastosowana tajemniczość przyciąga. Oj, i to bardzo! Autorzy - Robert Cichowlas oraz Łukasz Radecki nie każą długo czekać na przebieg i rozwój wydarzeń. Wpierw lekkie zapoznanie się z sytuacją oraz bohaterami, potem już nie ma zmiłuj - wchodzisz świat sponiewierany przez zombie.
Podczas czytania nie ma czegoś takiego jak oszczędność wobec obrzydliwych opisów wnętrzności. Są za każdym razem, gdy pierwszoplanowa rola przypadnie zombie. Zwisająca gałka oczna, wylewające się flaki, wystające kości - normalny porządek rzeczy. Nie brak przy tym oczywiście przekleństw, które wypełniają całość akcji.
Będąc jeszcze przy początku książki martwiłam się, że zombie będą tylko nazywane normalnie, czyli: "zombie", "żywe trupy" czy "truposze". Jednak to wszystko bezpodstawnie, ponieważ później ochrzczono ich specyficznymi nazwami - człapacze (wolniejsze) oraz rozszarpywacze (agresywne i poruszające się normalnym tempem).
W trakcie wgłębiania się bardziej w fabułę, panorama 
otoczenia postrzegana przez Karola Szymkowiaka, drastycznie się zmienia. Piękne, nie tak dawno podziwiane, przeinacza się w ewentualny atak zombie. Zabieg ten zmusza wręcz do odczuwania tego samego, co bohater. Strach, współczucie, nadzieja, determinacja, troska, nieufność - wszystko.
Duet Cichowlas-Radecki uważam za najlepszy! Należą im się same pochlebstwa. Nie można przyczepić się do jakiejkolwiek rzeczy, nawet drobnostki. Tym bardziej zasługują na uznanie, że nawiązują do rzeczywistości; podczas czytania spotyka się opisy trupów, które są, np. ubrane w bluzę z napisem "WSRH" i symbolem nożyczek lub Motörhead. Było to bardzo miłym zaskoczeniem. Z czystym sumieniem powiadam - książka "Zombie.pl" jest świetna i jedyna w swoim rodzaju. Nie dość, że wciąga, to i z pewnością pięknie będzie wyglądała na półkowej kolekcji, by potem mogły do niej dołączyć kolejne części, bo tak, to na pewno nie jest koniec historii Karola Szymkowiaka!

środa, 10 lutego 2016

"Dawca" - Lois Lowry

Brak komentarzy:
Jonasz żyje w świecie, gdzie nie ma uczuć ani barw. Wszystko jest bezbarwne. Nikt nie wie, co to ból, ciepło, miłość, a rodzina i i jej członkowie nazywani są rzeczowo jako "komórki rodzinne". Każdy związek jest monitorowany, dopasowywany względem pasujących cech. Każde dziecko od urodzenia "chrzczone" jest numerem w kolejności narodzenia w danym roku. Każde życie w tym przewidywalnym i jednakowym miasteczku objęte jest panującymi przepisami i ma ustalony schemat życia. Dzieci od początku uczy się dyscypliny. Młody człowiek może zostań skarcony cienkim batem nawet za najbardziej błahe przewinienia: niedouczenie na klasówce, założenie buta na niewłaściwą nogę, zagubiona praca domowa. "Wadliwe" jednostki (dziecko rozwijające się za wolno, bliźniaki, ludzie starsi) są zwalniane, czyli wysyłane Poza Granicę. 
Główny bohater, Jonasz, żyje razem z młodszą siostrą Lilią, tatem-piastunem, zajmującym się zaspokajaniem fizycznych i emocjonalnych potrzeb każdego nowego dziecka i matką, która pracuje w Departamencie Sprawiedliwości. Jako że są jedną z komórek rodzinnych, obowiązują ich pewne przepisy; poranne opowiadanie o swoich snach, wieczorem: o uczuciach. 
Bohater czeka na ceremonię, w której zostaną przydzielone dwunastolatkom przyszłe wykonywane zawody dobrane pod względem obserwacji, zainteresowań i godzin nadobowiązkowych. Oczywiście Jonasz był chłopcem wyjątkowym (chociażby dlatego, że był jedną z dwóch osób, które mają niebieskie oczy) - został wybrany na Odbiorcę Pamięci, "posadę" bardzo przez wszystkich szanowaną. Od tego czasu Jonasz chodzi na szkolenia i poznaje wspomnienia przeszłości. Ale czy podporządkuje się panującej istocie rzeczy, kłamstwom świata, w którym żyje...?


Dawca - Lois Lowry recenzja
Lois Lowry dowiodła, jak świetną jest pisarką. Świetnie odzwierciedla świat, który jest "zielony" pod względem uczuć i widzianych kolorów. Ale pokazała też jak przerażające byłoby życie bez tych czynników... Jonasz, kiedy podczas porannego opowiadania snów opowiedział o uczuciu "chcenia" jego koleżanki Fiony we śnie, rodzice podali mu tabletki niwelujące to, i które nastolatek miał przyjmować do końca swojego życia. Tak po prostu... Czyż to nie pójście na łatwiznę? Od pierwszej strony można odczuć jak ta rzeczywistość jest... chora. Można właściwie powiedzieć, że ludzie tutaj są tylko pionkami i żyją dla samego życia, by później na starość zostać zwolnionym Poza Granicę, która nie jest tą Granicą, o jakiej czytelnik od początku myśli...

Dawca - Lois Lowry recenzja
 Są momenty, gdzie książka strasznie chwyta za serce. A właściwie aż je łamie i rozbija na kawałki. Szczególnie, kiedy ojciec Jonasza zwalnia Poza Granicę jedno z nowo narodzonych bliźniaków. Wdarł się również element zaskoczenia; przedmiotowe traktowanie noworodka. Nie powiem - nie tego się nie spodziewałam. 

 Książka "Dawca" Lois Lowry jest cudowna! Rozkochuje w sobie od pierwszej strony, by potem, kiedy historia Jonasza, małego Gabriela i Dawcy się zakończy, bez wahania sięgnąć po część następną i kolejną, a po skończeniu serii, przeczytać to wszystko i przeżyć raz jeszcze i jeszcze!

poniedziałek, 8 lutego 2016

"Lek na śmierć" - James Dashner

4 komentarze:
DRESZCZ w dalszym ciągu przetrzymuje Thomasa w odizolowanym pomieszczeniu z dala od przyjaciół oraz bez jakiejkolwiek możliwości telepatycznej komunikacji. Ma to na celu przeprowadzenie Fazy Trzeciej, która rzekomo ma pomocny wpływ w odnalezieniu leku. Kiedy ten etap mija, zapada decyzja o zdjęciu Zatarcia, czyli przywróceniu Streferom wszystkich ich wspomnień sprzed pobytu w Labiryncie. Wówczas trójka przyjaciół - Thomas, Minho i Newt, buntują się przeciw temu. W międzyczasie ogłaszana jest informacja o tym, kto z obecnych nastolatków nie jest odporny na Pożogę...
Trójce buntowników udaje się uciec z centrali DRESZCZu razem z Brendą i Jorgem. Zmierzają w kierunku Denver - miejsca, które zamieszkuje Hans, osoba będąca w stanie pomóc Thomasowi w zdjęciu chipa umieszczonego w jego głowie. Docierając na miejsce, bohaterzy od starego znajomego Thomasa, Minho i Newta, dowiadują się o Prawej Ręce. Jakiś czas później siły Prawej Ręki i Thomasa łączą się, by razem zaatakować siedzibę DRESZCZu... 

James Dashner "Lek na śmierć"
 James Dashner w "Leku na śmierć" serwuje nam, czytelnikom, najwięcej emocji względem poprzednich dwóch: "Więzień Labiryntu" i "Próby Ognia". Zawarto tu wszystko: współczucie, ból, śmierć, determinację, walkę pomiędzy rozsądkiem a targającymi uczuciami. Autor przyłożył się, by ta ostatnia część była bardzo tkliwa i została w pamięci na dłużej. I fakt - została.

Twórca jednak zrobił najgorszą rzecz z możliwych - przez całą książkę powoli przygotowuje czytelnika do nieuchronnej śmierci jednej z postaci (właściwie dwóch, ale ta jest najbardziej emocjonująca). Robi to w tak gwałtowny sposób, że zostaje tylko zamknąć książkę, rozpłakać się i wyrzucić przez okno. Niestety ciężko jest to zrobić, gdy historia jest tak wciągająca i pragnienie poznania zakończenia jest tak pożerające. Dlatego wyrzucić (na półkę, oczywiście) można dopiero po zamknięciu ostatniej strony... 

James Dashner "Lek na śmierć"
Zachwyciło mnie zakończenie. Jednak nie to, w jaki sposób skończyli Streferzy. Mam na myśli końcowe "podsumowanie" znanej z filmu kanclerz Ava'y Paige - szefową DRESZCZu. Został tam wytłumaczony cały plan, według którego organizacja od samego początku miała działać. Kwestia "DRESZCZ jest dobry" nabrała sensu, bo rzeczywiście - jest. Chociaż właściwie można by rzec... była.

James Dashner dosłownie zakończył swoją znaną na całym świecie trylogię z wielkim BUM. Zdał egzamin pod każdym względem. W swoich trzech dziełach podkreślił, jak ważna jest przyjaźń, a także miłość, oraz jaki wpływ mają wewnętrzne szkody, spowodowane czynami czy chociażby słowami osób bliskich. Wszystkich fanów zżył z bohaterami książki, dzięki czemu i oni mogli poczuć się elementem tej pięknej zażyłości. 

czwartek, 4 lutego 2016

"Zabij mnie, tato" - Stefan Darda

1 komentarz:
                                    Zdzisław Mokryna, emerytowany policjant, przeprowadza się do Rykowa po tym, jak ogromny dla niego błąd popełnił w poprzedniej pracy. Introwertyk, jakim jest bohater, sprowadził się tu z myślą, że będzie miał spokój i jak najmniejszą styczność z mieszkańcami owej miejscowości.
                          Mokryna bardzo szybko zaprzyjaźnia się z Kamilem i Izą, właścicielami dobrze prosperującej pizzerii. Małżeństwo ma trzy córeczki - trzynastoletnią Wiktorię, dziewięcioletnią Julkę i rok od niej młodszą Olę. Wszystko w rodzinie układa się idealnie do czasu, aż najstarsza z córek wchodzi w okres buntu i pewnego dnia, wracając ze szkoły, nie odprowadza młodszych sióstr prosto pod drzwi domu. Obie dziewczynki znikają. Od tamtej pory równowaga spokojnego świata Rykowa legła w gruzach, a rodzinę Szykowiaków nawiedzają same złe rzeczy...

Recenzja "Zabij mnie, tato" - Stefan Darda

                      Autor od samego początku szczegółowo zaznajamia czytelnika z każdą z postaci i okolicznościami ich poznania przez głównego bohatera, co skutkuje zżyciem się z bohaterami. Zostało to skonstruowane w taki sposób, że wszystko, co dzieje się w książce, przeżywa się, jakby akcja miała miejsce w rzeczywistości, a zapisane kartki były sprawozdaniem z tragedii. Każda opisana sytuacja ma wpływ na reakcje czytelnika oraz odczuwane przez niego emocje.
                               Rozkręcona fabuła rozpoczyna się od pierwszej strony książki i już na wstępie informuje, że coś jest nie tak, co przyciąga jeszcze bardziej i nie pozwala się nudzić, dlatego bardzo ciężko odstawić lekturę przed całkowitym poznaniem zakończenia "Zabij mnie, tato".
                                 Elementem, który przykuwa uwagę jeszcze przed sięgnięciem po pozycję jest - jak zwykle - świetna okładka - klimatyczna i stawiające liczne pytania bez odpowiedzi, które zostaną rozwiane dopiero po przeczytaniu. Piękne podkreślenie, kim jest autor książki, z pewnością nie pozwoli tak szybko zapomnieć polskiego mistrza horroru.

                          Stefan Darda po raz kolejny pokazał, na co go stać. Karmi wręcz czytelnika wszelakimi nieskąpymi opisami Rygowa, postaci oraz odczuwanych uczuć przez głównego bohatera oraz osób, z jakimi ma styczność. Można powiedzieć, że jestem zawiedziona, iż autor ani razu nie pozwolił mi skończyć jakiejkolwiek jego książki z uczuciem niezadowolenia. Za każdym razem powoli, nie spiesząc się, syci niezaspokojone wyobraźnie czytelników, by potem na końcu nie pozostawić na nich suchej nitki.

wtorek, 2 lutego 2016

"Dom na wyrębach" - Stefan Darda

2 komentarze:
                        Marek Leśniewski, rozwodnik oraz wykładowca na uniwersytecie, przeprowadza się z Lublina do Wyrębów - wioski, którą okoliczni mieszkańcy omijają z odległości kilku kilometrów. Spowodowane jest to sąsiadem nazywanym przez wszystkich Jaszczukiem. Krążą o nim plotki niekoniecznie będące po stronie gburowatego mężczyzny. Ale tak naprawdę to nie jego ludzie powinni się obawiać...
                        W krótkim czasie, gdy bohater zostawia na trochę swój dom na wsi, ktoś włamuje się do  chatki u układa jego rzeczy "po swojemu". Policja oraz poinformowani pogłoskami mieszkańcy pobliskich miejscowości podejrzewają nikogo innego jak dziwaka Jaszczuka. Co lepsze, podejrzany przyznaje się do tego włamania naszemu bohaterowi. Ale czy to na pewno był on? Leśniewki po rozmowie ze szwagrem i przyjacielem, Hubertem, ma pewne wątpliwości, dlatego przeprowadzenie całego śledztwa zostawia sobie.
"Dom na wyrębach" Stefan Darda - recenzja  
 
                        Stefan Darda jak zwykle zastosował świetne opisy przyrody oraz najbliższych okolic. Czytając, można odczuć, jakby oglądało się film chociażby obyczajowy z elementami grozy. Widać, że autor wkłada całe swoje serce w znakomite oddanie scenerii i klimatu trwającej wówczas akcji, by w pełni móc chłonąć "Dom na wyrębach" i aż do końca siedzieć w napięciu.
                        W książce zostały zawarte podziały na miesiące, informujące, w jakim czasie dzieją się określone działania Leśniewskiego, dzięki czemu łatwiej połapać się w sytuacji, i jak szybko wędruje fabuła. Każdy "dział" kończy się epilogiem, gdzie poznajemy tajemniczego osobnika (jego tożsamość zostaje wyjawiona później), który czyta zapisane kartki. 

                      Darda jest niezastąpiony w swoim fachu. Zachęca czytelnika już od samego spojrzenia na intrygujący opis jak i mroczną okładkę. Powoli pochłania swoją kolejną oryginalną historią, której jestem ogromną fanką. Nawiązania do wierzeń ludowych i realizowanie ich w książce są jednym z najciekawszych elementów całej konstrukcji zbudowanej przez autora. Powieści grozy Stefana Dardy są bardzo warte uwagi, więc jeśli ktoś jeszcze nie zna jego i jego twórczości, powinien jak najprędzej sięgnąć  po którąś z pozycji, jakie nam oferuje.